W polskim prawie dziecko może posiadać majątek – zarówno ten otrzymany w darowiźnie, spadku, jak i nabyty w wyniku odszkodowania czy świadczeń. Rodzice, którzy sprawują władzę rodzicielską, są z mocy ustawy zarządcami tego majątku i odpowiadają za jego ochronę oraz prawidłowe wykorzystanie. Jednak zarząd nie oznacza pełnej swobody. Wręcz przeciwnie – prawo bardzo ściśle ogranicza możliwość rozporządzania majątkiem dziecka, a każdy krok podejmowany przez rodzica musi być zgodny z dobrem małoletniego, nie z wygodą czy interesem dorosłych. To temat często bagatelizowany, a jednocześnie jeden z najczęstszych powodów interwencji sądów rodzinnych.
Zasadą jest, że rodzice sprawują zarząd majątkiem dziecka, ale nie mogą pobierać korzyści na własne potrzeby. Dochody z majątku dziecka powinny być przeznaczone na jego wychowanie, rozwój, leczenie i edukację. Jeżeli np. dziecko posiada lokatę, odsetki mogą być wykorzystywane na potrzeby dziecka, ale wypłata kapitału wymaga ścisłej kontroli. Prawo chroni mienie dziecka przed przedwczesnym lub pochopnym uszczupleniem – i dlatego wprowadza bardzo surowe zasady dotyczące sprzedaży, darowizn czy innych czynności prawnych dotyczących majątku małoletniego.
Najważniejsza jest zasada wynikająca z art. 101 § 3 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, który stanowi, że rodzice nie mogą bez zgody sądu opiekuńczego dokonywać czynności przekraczających zwykły zarząd majątkiem dziecka. To oznacza, że każda poważniejsza operacja finansowa lub majątkowa – sprzedaż nieruchomości, mieszkania, działki, samochodu, udziałów, kosztowności, a nawet wypłata większej sumy z konta dziecka – wymaga wcześniejszej zgody sądu rodzinnego. Bez tej zgody czynność jest nieważna, a rodzic może ponieść konsekwencje zarówno cywilne, jak i karne, jeśli działał na szkodę dziecka.
Zwykły zarząd dotyczy codziennego administrowania majątkiem – płacenia czynszu, opłat, wykonywania drobnych napraw. Wszystko, co wykracza poza tę kategorię, podlega kontroli sądu. Oznacza to, że rodzic nie może samodzielnie sprzedać mieszkania, które dziecko odziedziczyło po dziadkach, ani kupić nowego mieszkania „na dziecko” ze środków dziecka. Nie może również dokonać darowizny z majątku dziecka – choć takie pomysły zdarzają się częściej, niż mogłoby się wydawać.
Sąd, który rozpatruje wniosek o zgodę na rozporządzenie majątkiem małoletniego, bada przede wszystkim, czy czynność leży w interesie dziecka, a nie rodzica. Fakt, że rodzicowi wygodniej byłoby sprzedać nieruchomość i przenieść się do mniejszego mieszkania, nie jest wystarczający. Sąd ocenia, czy dziecko nie traci wartości majątkowej, bezpieczeństwa czy możliwości korzystania z mienia w przyszłości. Jeżeli istnieje podejrzenie, że rodzic działa z pobudek własnych – zadłużenie, rozwód, chęć zakupu samochodu, potrzeby związane z inną działalnością – zgoda nie zostanie udzielona.
W praktyce sądowej widać wyraźnie, że ochronę majątku dziecka traktuje się niezwykle poważnie. Sąd nie zgadza się na sprzedaż majątku tylko dlatego, że rodzic „ma plan”, „potrzebuje pieniędzy” albo „chce uniknąć konfliktów rodzinnych”. Każda czynność musi być udokumentowana, przemyślana i uzasadniona. Sąd wymaga przedstawienia pełnych danych finansowych, projektów umów, analiz wartości i często również opinii innych osób – np. kuratora ustanowionego do reprezentowania dziecka w sprawie.
W tym miejscu warto podkreślić, że w większości spraw dotyczących sprzedaży majątku dziecka sąd ustanawia kuratora reprezentującego dziecko, ponieważ rodzic – jako wnioskodawca – jest stroną zainteresowaną i potencjalnie stronniczą. Kurator bada, czy czynność jest korzystna dla dziecka. Jego opinia ma duże znaczenie i może przesądzić o odmowie, jeśli uzna, że dziecko straciłoby na danej czynności.
Zdarzają się sytuacje, w których sprzedaż majątku dziecka jest obiektywnie uzasadniona. Przykładowo: nieopłacalne mieszkanie w ruinie, którego remont przekracza wartość nieruchomości; niebezpieczna działka, której utrzymanie generuje koszty; konieczność spłaty kredytu obciążającego spadek po dziadkach. W takich przypadkach sąd często zgadza się na sprzedaż, o ile pieniądze zostaną bezpiecznie zdeponowane – np. na lokacie, koncie oszczędnościowym lub inwestycji niskiego ryzyka – które będzie chronić kapitał dziecka aż do pełnoletniości.
Jednym z najczęściej występujących błędów rodziców jest myślenie, że „skoro dziecko i tak mieszka ze mną, to jego majątek jest częścią mojego majątku”. To nieprawda. Majątek dziecka nie miesza się z majątkiem rodziców i podlega zupełnie innym zasadom ochrony. Rodzic nie może wykorzystywać pieniędzy dziecka na swoje potrzeby, a sąd może nakazać zwrot środków, jeśli takie nadużycia wykryje. Co więcej, dziecko po osiągnięciu pełnoletności może dochodzić od rodzica roszczeń o naprawienie szkody, jeśli majątek został uszczuplony bez podstawy prawnej.
Czasem pojawia się pytanie, czy rodzice mogą inwestować środki dziecka – np. kupić za pieniądze dziecka obligacje, akcje czy udziały w spółce. Odpowiedź zależy od tego, czy inwestycja ma charakter bezpieczny. Jeśli jest obarczona ryzykiem utraty wartości, sąd najprawdopodobniej odmówi zgody. Inwestowanie środków dziecka musi być zachowawcze, przewidywalne i nakierowane na ochronę kapitału.
Podsumowując: rodzic nie może swobodnie sprzedawać majątku dziecka i nie ma w tym zakresie żadnej „uznaniowości”. Każda czynność przekraczająca zwykły zarząd wymaga zgody sądu rodzinnego. Celem tych ograniczeń nie jest komplikowanie życia rodzicom, lecz ochrona interesów małoletnich przed nadużyciami, pochopnymi decyzjami finansowymi i błędami, które mogłyby wpłynąć na ich przyszłość. Dziecko ma prawo wejść w dorosłość z zachowanym majątkiem, który otrzymało – a zadaniem rodziców jest dbać o to, by to prawo zostało zrealizowane.

